Dobrze skrojony, ciemny, dwurzędowy
garnitur, niemal można było wyczuc rękę dobrego projektanta. Armani? Cóż, całkiem możliwe, ale do
diabła czemu zastanawiam się nad takimi rzeczami zamiast pałać na lewo i prawo
wściekłością, albo przybrać profesjonalny wyraz twarzy i zaprowadzić ich do
biura O’Conella?
Ale do cholery co on tu robił?
Ale do cholery co on tu robił?
Na miękkich nogach szłam korytarzem
kołysząc biodrami i mentalnie wyrzucałam sobie od najgorszych, za moje
niedorzeczne zachowanie. Jak mogłam zachować się jak nieopierzona, nastoletnia
siksa? Upadłam tak nisko, że już chyba niżej nie można. No ale serio, co robił
tu chłopak, który dwa wieczory wcześniej całował mnie niemal do utraty tchu?
Bóg chyba właśnie się nade mną pastwi – i jest kobietą przed okresem, skoro ma
ochotę na takie nietatktowne żarty.
Przekroczyłam próg gaminetu Johna i od razu rozpromieniłam się, widząc jego przystojną twarz.
- Panie O’Conell oto klijenci, na których pan czekał. – Zmierzyłam znaczącym spojrzeniem szatyna i towarzyszącego mu starszego mężczyznę.
Kim był ten przystojny na około czterdzieskokilkuletni mężczyzna? Nie zauważyłam rażącego podobieństwa między nimi, więc raczej nie sa spokrewnienie, zbyt blisko. Cóż może jest tylko asystentem. Ale co robił w tamtym klubie i dlaczego każdy piał z zachwytu na jego widok i traktował z czcią godną władcy? Ten człowiek był zagadką, a ja z cała pewnością nie miałam ochoty na żadne szarady. Miałam wystarczająco swoich zmartwień, kolejne nie było mi do niczego potrzebne.
No ale czemu widząc go, moje serce łomotało w piersi jak szalone, a dłonie pociły się? To na pewno z nerów, a w pokoju popsuła się klimatyzacja i dlatego jest tu tak gorąco. Tłumaczyłam sobie dosyć nieudolnie. Oczywistym było, że ciągle pamiętałam jego rece i usta na sobie.
Cholera.
- Proszę usiąć, Lincoln, Cray – wymienili uprzejmości i skinienia głowy. Cóż, cała scena była dość dziwna i na swój sposób zbyt swobodna, by było to zwykłe spotkanie biznesowe. Tą trójkę łoczyły zdecydowanie bliższe relacje.
- Jeśli będzie mnie pan potrzebowac, wie pan gdzie mnie szukać. – Uśmiechnęłam się prommiennie i prędko wycofałam się z gabinetu Johnatana.
Możliwe, że jestem złą asystenką, ale czy naprawdę można mnie obwiniac o dziwne zachowanie, po szaleństwach piatkowej nocy? Ja z całą pewnością nie czuję się winna .. może rozkojarzona i dziwnie podniecona, ale z całą pewnością nie odczuwam poczucia winy.
Przekroczyłam próg gaminetu Johna i od razu rozpromieniłam się, widząc jego przystojną twarz.
- Panie O’Conell oto klijenci, na których pan czekał. – Zmierzyłam znaczącym spojrzeniem szatyna i towarzyszącego mu starszego mężczyznę.
Kim był ten przystojny na około czterdzieskokilkuletni mężczyzna? Nie zauważyłam rażącego podobieństwa między nimi, więc raczej nie sa spokrewnienie, zbyt blisko. Cóż może jest tylko asystentem. Ale co robił w tamtym klubie i dlaczego każdy piał z zachwytu na jego widok i traktował z czcią godną władcy? Ten człowiek był zagadką, a ja z cała pewnością nie miałam ochoty na żadne szarady. Miałam wystarczająco swoich zmartwień, kolejne nie było mi do niczego potrzebne.
No ale czemu widząc go, moje serce łomotało w piersi jak szalone, a dłonie pociły się? To na pewno z nerów, a w pokoju popsuła się klimatyzacja i dlatego jest tu tak gorąco. Tłumaczyłam sobie dosyć nieudolnie. Oczywistym było, że ciągle pamiętałam jego rece i usta na sobie.
Cholera.
- Proszę usiąć, Lincoln, Cray – wymienili uprzejmości i skinienia głowy. Cóż, cała scena była dość dziwna i na swój sposób zbyt swobodna, by było to zwykłe spotkanie biznesowe. Tą trójkę łoczyły zdecydowanie bliższe relacje.
- Jeśli będzie mnie pan potrzebowac, wie pan gdzie mnie szukać. – Uśmiechnęłam się prommiennie i prędko wycofałam się z gabinetu Johnatana.
Możliwe, że jestem złą asystenką, ale czy naprawdę można mnie obwiniac o dziwne zachowanie, po szaleństwach piatkowej nocy? Ja z całą pewnością nie czuję się winna .. może rozkojarzona i dziwnie podniecona, ale z całą pewnością nie odczuwam poczucia winy.
Siedziałam przy swoim biurku i
nerwowo stukałam obcasem w podłogę. Czułam się jak przed ważnym egzaminem,
serce waliło mi jak szalone, a krew w żyłach wżała. Byłam podennerwowana i
rozkojarzona. Czas upływał zdcydowanie zbyt wolno. Chciałam żeby to spotkanie
dobiegło końca jak najszybciej, a wraz z nim szatyn zniknął z mojego życia.
Pieprzone fatun!
- Nad czym tak myślisz, mała? – nad moim biurkiem pochylił się Linc i patrzył mi w oczy jakby nigdy nic.
Nie mogłam wydusić z siebie słowa, musiałam w tej chwili wyglądać jeszcze głupiej niż zalewie czterdzieści minut wcześniej. Starałam się jakość zatrzymać rekacje mojego ciała, a bynajmniej je ukryć.
- Czy ty się rumienisz? – To chyba tyle, jeśli chodzi o urywanie czegokolwiek i zatrzymanie chociaż odrobiny godności.
Warnkęłam widząc jego kpiący uśmieszek i błysk zadowolenia w oku. Miałam ochotę mu przywalić. I nie, nie dla własnej przyjemności, ot tak, by zobaczyć jak jego głowa odskakuje w przeciwną strone po celnie wymierzonym ciosie. Ztarcie tego fałszywego uśmieszku z jego twarzy byłoby wysoce zadowalające i na pewno poprawiłoby mi mój podły nastrój.
- Czego chcesz? – nie siliłam się nawet na miły ton. Wiedziałam, że w zasięgu nie ma niokogo, kto mógłby nas usłyszeć, a potem zbesztać mnie za niestosowne zachowanie, albo - o zgrozo! – wylać za takie postępowanie w pracy. Co jak co, ale nie miałam zamiaru tracić jedynego źródła pieniędzy przez jakiegoś pompatycznego dupka, który na domiar złego uważa się za pana wszechświata.
- Nie denerwuj się słonko, nie pasuje ci taki grymas – Uśmiechnął się słodko i założył mi zbłąkane pasmo włosów za ucho.
Mimowolnie moje ciało przeszedł dreszcz. Nawet nie próbowałam zastanawiać się czy był to ten przyjemności, czy może raczej obrzydzenia. Jednak podtępny głosik gdzieś z tyłu głowy, całkiem głośno podszeptywał mi odpowiedz. Ignoruj to. Postanowiłam sobie.
- Zabieraj te łapska w innym wypadku zacznę wrzeszczeć i czeka cię śliczniutki pozew o molestowanie – Uśmiechnęłam się wrednie widząc jak Linc szybko cofa rękę i kładzie na brzegu biurka poczułam smak wygranej. Przez jego twarz natomiast przebiegł cień, zdecydowanie nie zadowolenia.
Cholera od dziecka, przez moja rozbrajająca szczerość, a co za tym idzie bezmyślność sprowadzałam na siebie kłopoty. Jak widac z wiekiem wcale mi to nie przeszło. A mówią, że im człowiek starszy tym się robi mądrzejszy, jak widać na załączonym obrazku – guzik prawda! No ale, czy chociaż raz, jeden jedyny raz, nie mogłam zamknąć tych moich niewyparzonych ust i grzecznie poprosić go o to, żeby mnie nie dotykał? Oczywiście, że nie! Zamist tego rozsierdziłam go jak dzikie zwierzę.
- Ostra – mruknął – Ale ze mną lepiej nie zadzieraj, bo skąńczysz na bruku żebrząc o pieniądzę. – I kolejny kpiący uśmieszek, z całej palety jaką już poznałam.
- Chciałeś czegoś konkretnego, czy może pszyszedłeś mnie podrażnić? – Zapytałam starając się ukryć drżenie w głosie i zapanować nad rękami, które same wrwały się do zmasakrowania jego, bądź, co bądź słodkiej buźki.
- Cóż – żąchnął się, a potem dostrzegłam w kącikach jego ust czający się uśmiech – Chciałem ci złożyć pewna propozycję.
Jeśli naprawdę myślałam, że dziś już wykorzystałam przydział na głupkowate miny, to byłam w wielkim błędzie. Dopiero teraz moja mina musiała być głupia. Szeroko otwarte oczy i szczęka, która z całą pewnością opadła mi do samej podłogi. Zaschło mi w gardle i poczułam, że robię się wściekła. W tej własnie chwili powinnam kazać mu spieprzać i wrócić do obowiązków, ale nie mogłam wymusić z siebie racjonalnego zdania. Jakas część mnie pragnęła wiedzieć, co ma mi dopowiedzienia. Słysząc swoje własne słowa, byłam zupełnie zdumiona.
- Więc mów.
- Wiesz, chciałem ci zaproponować żebyć zaczęła się ze mną spotykac. Wiesz nic zobowiązującego. Najpierw może kolacja, a potem miły wieczór u mnie lub u ciebie. Oczywiście, nie za darmo.
Mówił o tym z takim spokojem, że przez sekundę zastanawiałam się, czy aby nie prosie mnie o podanie mu drinka. Kto normalny proponuje dziewczynie sponsoring bez zająknięcia się i mrugnięcia okiem. Komizm tej sytuacji był niewyobrażalny, a ja czułam jak z każdą chwilą moje policzki płoną coraz większym ogniem.
- Żartujesz, prawda? – Zapytałam z nadzieją, że potwierdzi, a potem zniknie z uśmiechem na ustach. On jednak stał tam i badał mnie wrozkiem. Jakby myślał, że teraz zgrywam niezdobytą by po chwili się zgodzić.
Pieprzone fatun!
- Nad czym tak myślisz, mała? – nad moim biurkiem pochylił się Linc i patrzył mi w oczy jakby nigdy nic.
Nie mogłam wydusić z siebie słowa, musiałam w tej chwili wyglądać jeszcze głupiej niż zalewie czterdzieści minut wcześniej. Starałam się jakość zatrzymać rekacje mojego ciała, a bynajmniej je ukryć.
- Czy ty się rumienisz? – To chyba tyle, jeśli chodzi o urywanie czegokolwiek i zatrzymanie chociaż odrobiny godności.
Warnkęłam widząc jego kpiący uśmieszek i błysk zadowolenia w oku. Miałam ochotę mu przywalić. I nie, nie dla własnej przyjemności, ot tak, by zobaczyć jak jego głowa odskakuje w przeciwną strone po celnie wymierzonym ciosie. Ztarcie tego fałszywego uśmieszku z jego twarzy byłoby wysoce zadowalające i na pewno poprawiłoby mi mój podły nastrój.
- Czego chcesz? – nie siliłam się nawet na miły ton. Wiedziałam, że w zasięgu nie ma niokogo, kto mógłby nas usłyszeć, a potem zbesztać mnie za niestosowne zachowanie, albo - o zgrozo! – wylać za takie postępowanie w pracy. Co jak co, ale nie miałam zamiaru tracić jedynego źródła pieniędzy przez jakiegoś pompatycznego dupka, który na domiar złego uważa się za pana wszechświata.
- Nie denerwuj się słonko, nie pasuje ci taki grymas – Uśmiechnął się słodko i założył mi zbłąkane pasmo włosów za ucho.
Mimowolnie moje ciało przeszedł dreszcz. Nawet nie próbowałam zastanawiać się czy był to ten przyjemności, czy może raczej obrzydzenia. Jednak podtępny głosik gdzieś z tyłu głowy, całkiem głośno podszeptywał mi odpowiedz. Ignoruj to. Postanowiłam sobie.
- Zabieraj te łapska w innym wypadku zacznę wrzeszczeć i czeka cię śliczniutki pozew o molestowanie – Uśmiechnęłam się wrednie widząc jak Linc szybko cofa rękę i kładzie na brzegu biurka poczułam smak wygranej. Przez jego twarz natomiast przebiegł cień, zdecydowanie nie zadowolenia.
Cholera od dziecka, przez moja rozbrajająca szczerość, a co za tym idzie bezmyślność sprowadzałam na siebie kłopoty. Jak widac z wiekiem wcale mi to nie przeszło. A mówią, że im człowiek starszy tym się robi mądrzejszy, jak widać na załączonym obrazku – guzik prawda! No ale, czy chociaż raz, jeden jedyny raz, nie mogłam zamknąć tych moich niewyparzonych ust i grzecznie poprosić go o to, żeby mnie nie dotykał? Oczywiście, że nie! Zamist tego rozsierdziłam go jak dzikie zwierzę.
- Ostra – mruknął – Ale ze mną lepiej nie zadzieraj, bo skąńczysz na bruku żebrząc o pieniądzę. – I kolejny kpiący uśmieszek, z całej palety jaką już poznałam.
- Chciałeś czegoś konkretnego, czy może pszyszedłeś mnie podrażnić? – Zapytałam starając się ukryć drżenie w głosie i zapanować nad rękami, które same wrwały się do zmasakrowania jego, bądź, co bądź słodkiej buźki.
- Cóż – żąchnął się, a potem dostrzegłam w kącikach jego ust czający się uśmiech – Chciałem ci złożyć pewna propozycję.
Jeśli naprawdę myślałam, że dziś już wykorzystałam przydział na głupkowate miny, to byłam w wielkim błędzie. Dopiero teraz moja mina musiała być głupia. Szeroko otwarte oczy i szczęka, która z całą pewnością opadła mi do samej podłogi. Zaschło mi w gardle i poczułam, że robię się wściekła. W tej własnie chwili powinnam kazać mu spieprzać i wrócić do obowiązków, ale nie mogłam wymusić z siebie racjonalnego zdania. Jakas część mnie pragnęła wiedzieć, co ma mi dopowiedzienia. Słysząc swoje własne słowa, byłam zupełnie zdumiona.
- Więc mów.
- Wiesz, chciałem ci zaproponować żebyć zaczęła się ze mną spotykac. Wiesz nic zobowiązującego. Najpierw może kolacja, a potem miły wieczór u mnie lub u ciebie. Oczywiście, nie za darmo.
Mówił o tym z takim spokojem, że przez sekundę zastanawiałam się, czy aby nie prosie mnie o podanie mu drinka. Kto normalny proponuje dziewczynie sponsoring bez zająknięcia się i mrugnięcia okiem. Komizm tej sytuacji był niewyobrażalny, a ja czułam jak z każdą chwilą moje policzki płoną coraz większym ogniem.
- Żartujesz, prawda? – Zapytałam z nadzieją, że potwierdzi, a potem zniknie z uśmiechem na ustach. On jednak stał tam i badał mnie wrozkiem. Jakby myślał, że teraz zgrywam niezdobytą by po chwili się zgodzić.
Nigdy nie byłam cnotką co to to nie!
Ale sex za pieniądze? I to w dodatku z takim zaruzomiałym i piekielnie
przystojnym facetem? Nie było o tym nawet mowy, tak nisko jeszcze nie upadłam.
W życiu popełniłam wiele gaf i nie raz – ani nie dwa – zdarzyła mi się
jednonocna przygoda, ale nigdy specjalnie tego nie planowałam, a tym bardziej
nie miałam z tego żadnych profitów. No może oprócz lepszego lub gorszego
orgazmu, albo takiego, który rzekomo był, a którego ni jak nie mogłam sobie
przypomnieć. W tej sytuacji na myśl przychodziło mi tylko słowo dziwka. O tak,
to zcecydowanie dobrze opisywało sytuacje, z tym, ze w moim przypadku miało one
wydźwięk zdecydowanie pejoratywny, a sądząc po minie chłopaka w jego mniemaniu
nie było to nic zdrożnego.
- Mała nie graj takiej niezdobytej. W piątek gdyby nie fatk, że nie mogłaś samodzielnie zawlcec swojego tyłka do drzwi własnego mieszkania, zapewne impreze zakończylibyśmy zupełnie inaczej. Bądź więc grzeczna dziewczynką i się zgódz. – Nachylił się nade mna jakby w ten sposób chiał mnie do siebie przekonac.
- Lepiej się odsuń, jeśli nie chcesz dostać w twarz. – Syknęłam.
Dziewczynka, jak on śmiał mnie tak nazwać. Od razu mógł mnie nazwac suką, albo zbluzgac w inny sposób. Dziewczynki od zawsze kojarzyły mi się ze szkolnymi idiotkami, które chichoczą, mają blond włosy i siano zamiast mózgu. Choć z drugiej strony alkochol i kilka minut w towarzystwie Lica, a chichotałam jak nastolatka. Więc jeśli tak dalej pójdzie jestem na jak najlepszej drodze do zostania dziewczynką.
- A gdybym dał ci dobry powód?
Podniosłam się z fotela i pochyliłam do przodu opierając dłonie o biurko. Patrzyłam mu w oczy i starałam się wytrzymać to palące spojrzenie, które było obietnica niewyobrażalnej przyjemności, ale także niemą groźbą.
- Pówód? Niby jaki? – prychnęłam pogardliwie.
- Taki.
I bez jakiejkolwiek zapowiedzi złapał mnie za twarz i przyciągnął do siebie, po czym zmierzdżył moje usta swoimi. Był silny, nieugięty i pewny siebie. Rowścieczyło mnie to, ale też poczułam jak cała drżę. Powiedzenie, że mimowolnie oddałam mu pocałunek byłoby wielkim przekłamaniem. Każda kamórka mojego ciała, kazda synapsa, wszystkie zwyczajnie rwały się do niego i błagały o więcej. Gdyby nie ostatnie resztki mózgu z całą pewnością zrzuciłabym z biurka rzeczy i pieprzyła się z nim jak króliki.
Jego język był natarczywy i niebywale słodki. Smakował miętą i whisky. Lizał moje wargi by za chwile przygryść je zębami i wprawić mnie niemal w agonie. Pozwalałam mu na wiele, jego dłonie śmiało błądziły po moim ciele, język penetrował wnętrze ust, a wargi gniotły moje w tak cudowny sposób, że krew bulgotała w żyłach, a z gardła wydobywały się minowolne pomruki zadowolenia. A kiedy zaczynało być napawdę ciekawie, jak gdyby nigdy nic odsunął się ode mnie i zaśmiał się. Ja stałam tam dysząc zarówno z podniecenia jak i wciekłości. Teraz to dopiero miałam ochotę mu przywalić i sprawić by zamiast uśmiechu jego twarz wykrzywił grymas bólu. Żeby wył i błagał bym przestała go tłuc, a ja w przypływie ludzkich odruchów przestałabym, oczywiście wcześniej upewniając się, że jego twarz jest wystarczająco zmasakrowana.
- Przemyśl dobrze moją propozycję. – Puścił mi oczko i wrócił do biura Johnatana.
- Mała nie graj takiej niezdobytej. W piątek gdyby nie fatk, że nie mogłaś samodzielnie zawlcec swojego tyłka do drzwi własnego mieszkania, zapewne impreze zakończylibyśmy zupełnie inaczej. Bądź więc grzeczna dziewczynką i się zgódz. – Nachylił się nade mna jakby w ten sposób chiał mnie do siebie przekonac.
- Lepiej się odsuń, jeśli nie chcesz dostać w twarz. – Syknęłam.
Dziewczynka, jak on śmiał mnie tak nazwać. Od razu mógł mnie nazwac suką, albo zbluzgac w inny sposób. Dziewczynki od zawsze kojarzyły mi się ze szkolnymi idiotkami, które chichoczą, mają blond włosy i siano zamiast mózgu. Choć z drugiej strony alkochol i kilka minut w towarzystwie Lica, a chichotałam jak nastolatka. Więc jeśli tak dalej pójdzie jestem na jak najlepszej drodze do zostania dziewczynką.
- A gdybym dał ci dobry powód?
Podniosłam się z fotela i pochyliłam do przodu opierając dłonie o biurko. Patrzyłam mu w oczy i starałam się wytrzymać to palące spojrzenie, które było obietnica niewyobrażalnej przyjemności, ale także niemą groźbą.
- Pówód? Niby jaki? – prychnęłam pogardliwie.
- Taki.
I bez jakiejkolwiek zapowiedzi złapał mnie za twarz i przyciągnął do siebie, po czym zmierzdżył moje usta swoimi. Był silny, nieugięty i pewny siebie. Rowścieczyło mnie to, ale też poczułam jak cała drżę. Powiedzenie, że mimowolnie oddałam mu pocałunek byłoby wielkim przekłamaniem. Każda kamórka mojego ciała, kazda synapsa, wszystkie zwyczajnie rwały się do niego i błagały o więcej. Gdyby nie ostatnie resztki mózgu z całą pewnością zrzuciłabym z biurka rzeczy i pieprzyła się z nim jak króliki.
Jego język był natarczywy i niebywale słodki. Smakował miętą i whisky. Lizał moje wargi by za chwile przygryść je zębami i wprawić mnie niemal w agonie. Pozwalałam mu na wiele, jego dłonie śmiało błądziły po moim ciele, język penetrował wnętrze ust, a wargi gniotły moje w tak cudowny sposób, że krew bulgotała w żyłach, a z gardła wydobywały się minowolne pomruki zadowolenia. A kiedy zaczynało być napawdę ciekawie, jak gdyby nigdy nic odsunął się ode mnie i zaśmiał się. Ja stałam tam dysząc zarówno z podniecenia jak i wciekłości. Teraz to dopiero miałam ochotę mu przywalić i sprawić by zamiast uśmiechu jego twarz wykrzywił grymas bólu. Żeby wył i błagał bym przestała go tłuc, a ja w przypływie ludzkich odruchów przestałabym, oczywiście wcześniej upewniając się, że jego twarz jest wystarczająco zmasakrowana.
- Przemyśl dobrze moją propozycję. – Puścił mi oczko i wrócił do biura Johnatana.
*
Siedziałam spięta i podenerwowana na
łóżku w moim pokoju. Zielone ściany wcale mnie nie supokajały, tak jak powinny.
Wręcz przeciwnie irytowały mnie meble, ich rozstawienie, płytki na podłodze,
bibeloty na półkach, a tykanie zegara ściennego doprowadzało mnie wręcz do
szewskiej paski. A wszystko za sprawą głupiego pocałunku.
Moje życie jest do dupy.
- Przychodzę w pokoju, mogę wejść? – zza drzwi zobaczyłam kawałek białego materiału, a za chwilę wyłoniła się głowa Connie.
- Właź – Po prostu nie mogłam się nie roześmiać z jej żartu. Ta dziewczyna zdecydowanie potrafiła podnieść mnie na duchu, a w odpowiedniej chwili zrugać jak nieposłuszne zwierzę, czym sprowadzała mnie na ziemię.
- No dobra, a teraz powiedz mi, kto zabił twojego szczeniaka – Twarz miała dziwnie ściśniętą, ale ja doskonale wiedziałam, że to na skutek tłumionego śmiechu. Cóż nie mogła wybrać sobie lepszego momentu na kpiny z mojej osoby.
- Nie mam szczeniaka Conn. – Prychnęłam i nawet nie zaszczyciłam jej krótkim spojrzeniem.
- Cóż wnioskując po twojej minie jakiś zwyrodnialec wyrzucił twojego szeniaka pod koła rozpędzonej ciężarówki. – Uśmiechnęła się dumnie ze swojego ironicznego poczucia humoru.
- Bardzo smieszne, naprawdę – Burknełam, zacisnęłam usta i wydęłam policzki w geście protestu.
Naprawdę nie miałam ochoty na jej docinki, ale na szczęście myśl o potrąconym zwierzaku, oddaliła na moment natarczywe myśli o Lincu i jego ustach.
- Więc mów, co się stało.
Otworzyłam usta i zaczęrpnęłam duży haust powietrza. Z wszelkimi szczegółami i nie pomijając zadnego momentu opowiedziałam jej historię mojego dzisiejszego poranka w pracy. Cóż jeśli te wspomnienia będę długo na tyle żywe, nie widzę szans na szybkie zapomnienie o pocałunku, a już na pewno nie o nim.
- No i poszedł sobie! – zawyłam. – Rozumiesz zbył mnie jak gdyby nigdy nic! Powinnam go czymś rzucić, albo lepiej! Zabic, tłuc do nieprzytomności, no ale przecież byłam w pracy.
- A może warto pozwolić sobie na odrobine szaleństwa? – Zobaczyłam jak jej białe zęby błyszczą w uśmiechu niedaleko mojej twarzy. Ok, nie od dzis wiedziałam, że moja przyjaciółka jest nie do końca poczytalna, ale nigdy, nawet w najśmielszych fanbtazjach nie podejrzewałam jej o tak głupie pomysły. Cóż, pomyliłam się.
- Mam sobie pozwolic na bycie dziwką? – Wrzasnęłam i z nerwów poderwałam się z łóżka i zaczęłam wydeptywać ścieżkę w pokoju.
Musiałam gdzieś spożytkować mój gniew, a nie chciałam używać przemocy w obiec conn, z która nie miałam szans. A swoją drogą, czy dziś nie za często myślę o pobiciu kogoś? To musi być znak.
- Boże – wywróciła oczami i pokręciła głową. – Możesz mu powiedzieć, żeby spadał z kasa, ale na radnkę chętnie się zgodzisz. Tym bardziej, że chłopak wydaje się być ogierem! – pisnęła zachwycona.
- Czyli mam być szczęśliwa, bo trafiłam na typka, który nie należy do klubu „mogę dziesięć minut szczęściaro!”? I tylko dlatego mam się z nim przespać? – Głowa rozbolała mnie od tych rewelacji.
- No wiesz, dobre bzykanko jeszcze nikogo nie zabiło.
- Czyś ty rozum postradała! – Mój krzyk z całą pewnością słyszeli wszyscy sąsiedzi, ale miałam to gdzieś. Niech każdy wie z jak głupią osobą musiałam dzielić mieszkanie.
Za co mnie tak karzesz?
- Clarie sex, to naprawdę nie zbordnia, a chłopak jest przystojny i bogaty. Czemu choć raz nie odpuścisz i nie spuścisz trochę tego ciśnienia, które lada moment cię rozerwie. – Kręciła głową z dezaprobata jakby moje zachowanie było niedożeczne. Nawet gorzej, mówiła do mnie jak do niesfornego dziecka, któremu wszystko trzeba cierpliwie i powoli tłumaczyć.
- Nie jestem opóźniona, nie musisz mówić do mnie takim tonem! – Wściekłam się. Chryste jeśli za chwilę dojdzie do moredersta wybacz mi, robię to dla dobra wszechświata. – Nie jestem niczyją zabawką, już nie! – Poczułam jak drże, a pod powiekami zapiekły mnie łzy.
Moje życie jest do dupy.
- Przychodzę w pokoju, mogę wejść? – zza drzwi zobaczyłam kawałek białego materiału, a za chwilę wyłoniła się głowa Connie.
- Właź – Po prostu nie mogłam się nie roześmiać z jej żartu. Ta dziewczyna zdecydowanie potrafiła podnieść mnie na duchu, a w odpowiedniej chwili zrugać jak nieposłuszne zwierzę, czym sprowadzała mnie na ziemię.
- No dobra, a teraz powiedz mi, kto zabił twojego szczeniaka – Twarz miała dziwnie ściśniętą, ale ja doskonale wiedziałam, że to na skutek tłumionego śmiechu. Cóż nie mogła wybrać sobie lepszego momentu na kpiny z mojej osoby.
- Nie mam szczeniaka Conn. – Prychnęłam i nawet nie zaszczyciłam jej krótkim spojrzeniem.
- Cóż wnioskując po twojej minie jakiś zwyrodnialec wyrzucił twojego szeniaka pod koła rozpędzonej ciężarówki. – Uśmiechnęła się dumnie ze swojego ironicznego poczucia humoru.
- Bardzo smieszne, naprawdę – Burknełam, zacisnęłam usta i wydęłam policzki w geście protestu.
Naprawdę nie miałam ochoty na jej docinki, ale na szczęście myśl o potrąconym zwierzaku, oddaliła na moment natarczywe myśli o Lincu i jego ustach.
- Więc mów, co się stało.
Otworzyłam usta i zaczęrpnęłam duży haust powietrza. Z wszelkimi szczegółami i nie pomijając zadnego momentu opowiedziałam jej historię mojego dzisiejszego poranka w pracy. Cóż jeśli te wspomnienia będę długo na tyle żywe, nie widzę szans na szybkie zapomnienie o pocałunku, a już na pewno nie o nim.
- No i poszedł sobie! – zawyłam. – Rozumiesz zbył mnie jak gdyby nigdy nic! Powinnam go czymś rzucić, albo lepiej! Zabic, tłuc do nieprzytomności, no ale przecież byłam w pracy.
- A może warto pozwolić sobie na odrobine szaleństwa? – Zobaczyłam jak jej białe zęby błyszczą w uśmiechu niedaleko mojej twarzy. Ok, nie od dzis wiedziałam, że moja przyjaciółka jest nie do końca poczytalna, ale nigdy, nawet w najśmielszych fanbtazjach nie podejrzewałam jej o tak głupie pomysły. Cóż, pomyliłam się.
- Mam sobie pozwolic na bycie dziwką? – Wrzasnęłam i z nerwów poderwałam się z łóżka i zaczęłam wydeptywać ścieżkę w pokoju.
Musiałam gdzieś spożytkować mój gniew, a nie chciałam używać przemocy w obiec conn, z która nie miałam szans. A swoją drogą, czy dziś nie za często myślę o pobiciu kogoś? To musi być znak.
- Boże – wywróciła oczami i pokręciła głową. – Możesz mu powiedzieć, żeby spadał z kasa, ale na radnkę chętnie się zgodzisz. Tym bardziej, że chłopak wydaje się być ogierem! – pisnęła zachwycona.
- Czyli mam być szczęśliwa, bo trafiłam na typka, który nie należy do klubu „mogę dziesięć minut szczęściaro!”? I tylko dlatego mam się z nim przespać? – Głowa rozbolała mnie od tych rewelacji.
- No wiesz, dobre bzykanko jeszcze nikogo nie zabiło.
- Czyś ty rozum postradała! – Mój krzyk z całą pewnością słyszeli wszyscy sąsiedzi, ale miałam to gdzieś. Niech każdy wie z jak głupią osobą musiałam dzielić mieszkanie.
Za co mnie tak karzesz?
- Clarie sex, to naprawdę nie zbordnia, a chłopak jest przystojny i bogaty. Czemu choć raz nie odpuścisz i nie spuścisz trochę tego ciśnienia, które lada moment cię rozerwie. – Kręciła głową z dezaprobata jakby moje zachowanie było niedożeczne. Nawet gorzej, mówiła do mnie jak do niesfornego dziecka, któremu wszystko trzeba cierpliwie i powoli tłumaczyć.
- Nie jestem opóźniona, nie musisz mówić do mnie takim tonem! – Wściekłam się. Chryste jeśli za chwilę dojdzie do moredersta wybacz mi, robię to dla dobra wszechświata. – Nie jestem niczyją zabawką, już nie! – Poczułam jak drże, a pod powiekami zapiekły mnie łzy.
Świetnie po prostu swietnie nie
mogłam znaleźć lepszego momentu na płacz. Właśnie dlatego zdecydowanie powinnam
spławić tego delikwenta, wprowadza za dużo zamieszania w moim życiu. Nie mogę
sobie pozwolic na kolejne załamanie nerwowe, którego z całą pewnością już nie
udźwignę tak dzielnie jak pierwszego. Jestem słab, tak właśnie to przyznałam,
koniec i kropka.
- Błagam Connie odpuść – Szepnęłam na chwilę przed tym jak szloch przejął kontrolę nad moim ciałem, a ja już nie byłam w stanie wyartykułować nawet jednego słowa.
Dobrze, jest dobrze! Wybaczcie nieobecność, nawaliłam, ale już będzie lepiej.
Rozdział na ma-dependance już wkrótce zabieram się za pisanie go ;)
Buziaki
- Błagam Connie odpuść – Szepnęłam na chwilę przed tym jak szloch przejął kontrolę nad moim ciałem, a ja już nie byłam w stanie wyartykułować nawet jednego słowa.
Dobrze, jest dobrze! Wybaczcie nieobecność, nawaliłam, ale już będzie lepiej.
Rozdział na ma-dependance już wkrótce zabieram się za pisanie go ;)
Buziaki
Łaaaa!
OdpowiedzUsuńAle mnie zaskoczyłaś tym odcinkiem! Pozytywnie oczywiście ;D
Jest super! Nie wiem co Ci już mówić. Bo znasz moje zdanie, wiesz ze jakby cos bylo nie tak wiedziałabyś już przed publikacją xdd
Liczę, że się jeeeszcze bardziej rozkręci bo nie ukrywam że w tym opku czekam na coś więcej, na duuuuużo dziwnych akcji.
Jakbyś nie miała weny, wiesz gdzie mnie szukać ;)
P.S. Zrobiłaś to 18-+ ?
Twa wena i inspiracja, Aga ;3
Wow :))) ciekawe czy sie zgodzi :) czekam na nn :)
OdpowiedzUsuńoooo jest kolejny rozdział! I jak zwykle świetnie napisany! Chce więcej!!!! Kocham Cię za to i za tamto opowiadanie!!
OdpowiedzUsuńNIESAMOWITA! PERFEKCYJNA! IDEALNA!
OdpowiedzUsuńJESTEŚ MOJĄ MISTRZYNIĄ♥
ŚWIETNY ROZDZIAŁ :)
ejjj, ja chce rozdział, dodawaj szybko proszę. Bardzo spodobała mi się cała ta historia i jestem ciekawa co wydarzy się między tą dójką, zerkam codziennie i rozdziału brak, oby szybko się to zmieniło :)zapraszam także do siebie. http://believeinmeshawty.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńżyczę weny! już się nie mogę doczekać następnego rozdziału :) codziennie wchodzę i sprawdzam :) pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKiedy coś dodasz?
OdpowiedzUsuńKiedy coś dodasz?
OdpowiedzUsuńBłagam cię dodasz kolejny rozdział? Chociaż napisałabyś że nie masz weny czy coś co kolwiek jakaś informacja
OdpowiedzUsuńBłagam cię dodasz kolejny rozdział? Chociaż napisałabyś że nie masz weny czy coś co kolwiek jakaś informacja
OdpowiedzUsuń- http://strep-into-a-new-life.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńZajrzysz ? : )) ♥
o boże nie spotkałam się z żadnym blogiem by koś tak pisał .. jeśli nie bd pisać dalej nie wiem co zrobie ; o :CCC
OdpowiedzUsuńŚwietny blog. Nie mogę się doczekać nn. Zaprzaszam również do siebie: http://tak-dlugo-jak-bedziesz-mnie-kochac.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńhttp://love-story-justin-and-lily.blogspot.com/
http://becouseofyou-jb.blogspot.com/
http://help-me-i-need-you-love-justin-bieber.blogspot.com/
http://milosc-vs-nienawisc-fallen-bieber.blogspot.com/